50 x 50 cm, obraz w ramie 54 x 54 cm
Cykl aktów kobiecych z serii “Na falach” przywołuje wspomnienia wakacji, morskich plaż, zachodzącego słońca. Ciała bohaterek uwidaczniają się w rysunkach na piasku i morskiej toni. Istnieją i nie istnieją jednocześnie. Zmienne jak przyroda. To pytania o byt, jego stałość, piękno w ulotności. Łapanie chwil, tak jak oddech przybliża nas z każdą chwilą do absolutnego zachwytu nad życiem.
Malina Wieczorek maluje kobiety. Te akty można z pewnością zaliczyć do tzw. sztuki konceptualnej. Postacie kreowanych przez nią kobiet odbijają się niczym w lustrach weneckich, nieświadome obserwacji, na jaką zostały wystawione . Artystka zwykła określać je mianem aktów i określenie to można odnieść zarówno do sfery cielesnej, jak i duchowej.
Więcej prac artystki: https://onarte.pl/artysci/malina-wieczorek
Bio:
Malina Wieczorek studiowała w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, otrzymując w 1996 roku dyplom z wyróżnieniem. Dyplom w Pracowni Projektowania Architektury Wnętrz u prof. Barbary Borkowskiej-Larysz, aneks z Projektowania Graficznego u prof. Jacka Siwczyńskiego. Malarstwo w pracowni prof. Janusza Tarabuły. Wystawia od 1994 r. Jej prace mają stałe ekspozycje w prestiżowych kolekcjach korporacyjnych i prywatnych na całym świecie.
W ostatnim roku artystka brała udział w wystawach min. w Warszawie, Wenecji, Londynie, Brukseli i Miami oraz w pokazie wielkoformatowym na Times Square w NY 4 lipca.
Oświadczenie Artystki:
Od dekad tworzę akty kobiece. Dla mnie jako malarki, ciała kobiet dają większą paletę do rozważań o prawdzie życia. Dotykają problemów egzystencjalnych, dotykających nas wszystkich. Fascynuje mnie ciało sprowadzone do znaku, formy abstrakcyjnej, co daje ogromne pole wyobraźni i szukania własnych odpowiedzi na pytania co tak naprawdę przedstawia obraz.
Kobiety to matki, kochanki, ale też efemeryczne święte czy osoby podążające swoimi ścieżkami. Może dlatego, że sama jestem kobietą, daję sobie prawo do pewnych deformacji, uproszczeń. Szukania tego, czego nie widać. Takie doświadczenie trochę na samej sobie. Kobiety od wieków są przyczynkiem do dyskusji – co się liczy, dusza czy uroda? Czym tak naprawdę jest uroda? Bo przecież każdy inaczej ją widzi i rozumie.
Wszyscy powtarzamy tą samą historię stworzenia. Jedyne co możemy zrobić to coraz głębiej próbować zrozumieć kim jesteśmy. O to właśnie chodzi w cyklu ,,Madonny”. Moje Madonny nawiązują i do klasycznej ikonografii, i tożsamości związanej z dawną kulturą lokalną. Aureolę z klasycznych obrazów zastąpiłam szlaczkiem z ludowych wałków, czasem ta aureola jest gdzieś z boku, redefiniując sposób, w jaki się ją pokazuje i zadając pytanie, co tak naprawdę ją buduje. Można odnieść wrażenie, że te szlaczki drażnią ciało, wżynają się w nie, a nawet ranią. Innym razem są niczym łąka kwietna wokół bohaterek obrazu. To właśnie ta wieloznaczność i możliwość samodzielnej interpretacji, zależnej od momentu życia, własnej historii, nastroju w jakim znajduje się odbiorca, jest najbardziej interesująca.