Recherche avancée Recherche avancée

Część pierwsza. Wstęp filozoficzny.


Istnienie jest jedno i tożsame jest, ze sobą. Pojęcie Istnienia implikuje wielość, bez której jedno istnienie byłoby Nicością Absolutną. Wielość Istnień Poszczególnych jest zasadniczem prawem istnienia. Z powodu dwoistości nieskończonej formy swojej, jako Czasu i Przestrzeni, Istnienie jest dwoiste i każde Istnienie Poszczególne również musi być dwoistem; jest ono samo dla siebie jako trwanie i rosciągłość, które to pojęcia są pierwszemi abstrakcjami od bezpośredniego przeżywania, w którem Istnienie Poszczególne stanowi jedność tych dwóch swoich elementów.

Wielością Istnienia Poszczególnego jest wielość jakości, ich następstwo w trwaniu i współczesność w rzeczywistej jego przestrzeni, od której abstrakcjami są: objektywna przestrzeń fizyka przy wyeliminowaniu w granicy trwania samego dla siebie i przy założeniu abstrakcyjnego Czasu i abstrakcyjna przestrzeń geometry. Tożsamość Istnienia Poszczególnego, jako trwanie, implikuje jego ciągłość i możliwość pojawiania się w trwaniu jakości byłych. O ile jakości nie mają określonego miejsca w byłem trwaniu i byłej rzeczywistej przestrzeni, będziemy je nazywać jakościami abstrakcyjnemi albo oderwanemi. Stałe, tożsame ze sobą następstwa takich jakości, odpowiadające jakościom rzeczywistym byłym, lub obecnym, lub oderwanym, albo stałym następstwom takowych, nazywamy pojęciami; w pierwszym przypadku porcepcyjnemi, w drugim empirycznemi. Pojęcie „czerwonego" będzie percepcyjnem; pojęcie „ja“, lub jakiegokolwiek przedmiotu, empirycznem. Z chwilą, kiedy założymy pojawiane się jakości oderwanych w trwaniu samem dla siebie, a musimy założyć je dla każdego Istnienia poszczególnego, w mniejszym lub większym stopniu wyraźności, w stosunku do jego miejsca w hierarchji istnień, pewne następstwa jakości oderwanych nie będą dowolne, tylko konieczne; pewne pojęcia powstać muszą, jako implikowane przez sam fakt istnienia. Do pojęć takich należą np. pojęcia: Istnienia, Czasu, Przestrzeni, liczby, ja, przedmiotów i t. d. Stworzenie systemu takich pojęć, koniecznych do przyjęcia dla każdego Istnienia, systemu, przy pomocy którego możnaby opisać granice Tajemnicy Istnienia, implikowanej dla każdego Istnienia Poszczególnego jako trwania, przez ograniczoność jogo w nieskończonej formie, jest zadaniem filozofji. Życie i nauki, ograniczone w swych wynikach bardziej niż się to niektórym wydaje, dostarczają pojęć dla metafizyków i forma ich wyrażenia się i zbliżenia się w opisie do prawdy jest zależna od bogactwa pojęć, znajdujących się w danej chwili w obiegu, o ile nie chcą oni tworzyć nowotworów pojęciowych, których przyjęcie nie jest usprawiedliwione koniecznością.

Systemy pojęć, uwzględniające jedną jedynie stronę dwoistości istnienia i starające się tą jedną stroną całość istnienia opisać, muszą być błędne. Systemy zaś, w których mniej lub więcej dokładnie określone zostaną granice tajemnicy, z uwzględnieniem dwoistości istnienia, będą wyrazami Prawdy Absolutnej, która jest jedna, ale może być, zależnie od ilości, wyboru i porządku implikacji pojęć i twierdzeń, mniej, lub więcej doskonale wyrażona. Tajemnicą istnienia jest jedność w wielości i nieskończoność jego, tak w małości, jak i w wielkości, przy jednoczesnej koniecznej ograniczoności każdego Istnienia Poszczególnego. 

Jedność naszego „ja“ jest faktem tak samo bezpośrednio danym, jak każda jakość pojawiająca się w naszem trwaniu. Wszelkie systemy, w których jedność, jako taka, jest nie przyjęta, nie są w stanie zdać sprawy z trwania, stojąc ściśle na przyjętem stanowisku — jak to mamy np. u Macha — i prowadzą do zamaskowanego wprowadzania tej jedności pod postacią pojęć, implikujących te problemy, których się chciało uniknąć. „Die Welt ist eine zusammenhängende Masse der Empfindungen im „Ich“ nur starker zusammenhängend" mówi Mach i słówkiem ,,Zusammenhang“ i „starker" niszczy całe założenie czysto psychologicznego stanowiska. Nie będziemy tu mnożyć przykładów tej chęci odtajemniczania tajemnicy istnienia, której pewną formą jest też potworna wprost blaga Henryka Bergsona. 

To poczucie jedności naszego „ja“, bezpośrednio dane, które nazwiemy jakością jedności i które musimy uznać za istniejące zawsze w „tle zmięszanem" innych jakości, leży u podstawy uczucia niepokoju metafizycznego, którego przejawami u wyższych Istnień Poszczególnych jest religja, filozofja i sztuka, mające wspólne źródło, ale zróżniczkowane w ciągu społecznego rozwoju. Bezsilność czysto psychologicznego stanowiska wobec tej jedności naszego „ja“ jest zupełna, a punkty widzenia, zupełnie uprawnione w fizyce, lub chemji, doprowadzają do tego pseudo-naukowego dążenia, w którem staramy się wszystko mniej znane wytłómaczyć stosunkowo bardziej znanem i uczucia religijne wyprowadzamy bez skutku z głodu, strachu, lub uczuć erotycznych, a sztukę — z chęci porozumienia się  lub z erotycznej kokieterji, co przypomina bezskuteczne wysiłki stwarzania czegoś z niczego. Nie chodzi nam na razie o genezę tych sfer działalności ludzkiej. Możliwem jest, że najrozmaitsze czynniki obce im złożyły się na taką, a nie inną formę wyrazu, ale to, co w ten sposób powstało, różni się właśnie zasadniczo od innych przejawów ludzkiej duszy. Zamiast właśnie starania się o określenie różnicy tej jako takiej, dążenie do sprowadzenia objawów tych par force do innych, które niesłusznie przyjmujemy jako bardziej bezpośrednio dane, uważamy za wyrzekanie się poznania ich istoty, ze strachu przed metafizyką. Jest to wadą właśnie wszystkich genetycznych teorji, że zacierają one te różnice, które, bez względu na przypuszczalny stan duszy człowieka jaskiniowego, powinny być na podstawie naszej codziennej introspekcji wyodrębnione.

Jedyność, jedność i tożsamość ze sobą każdego Istnienia Poszczególnego i jego ograniczność jako trwanie i rozciągłość, jest przyczyną, że nawet dla demona, któregośmy założyli jako znającego wszystkie związki całości istnienia, jego własne ,,ja“ takie właśnie, a nie inne w bezpośredniem przeżywaniu, musiałoby być dla niego tajemnicą. Z uczucia tego rodzące się pytania: „Czemu ja jestem tem właśnie, a nie innem istnieniem? wtem miejscu nieskończonej przestrzeni i w tej chwili nieskończonego czasu? w tej grupie istnień, na tej właśnie planecie? dlaczego wogóle istnieję, mógłbym nie istnieć wcale; dlaczego wogóle coś jest? mogłaby przecież być Absolutna Nicość, niewyobrażalna nawet w postaci pustej przestrzeni, bo przestrzeń jest tylko jedną z dwóch stron dwoistej formy Istnienia, a nie Nicości? jakim sposobem mogłem nie istnieć wcale przed moim początkiem? i t. p. — musiałyby mimo jego całej wiedzy pozostać bez ostatecznej odpowiedzi. Możemy na nie odpowiedzieć zawsze w pewnych granicach sposobem genetycznym, lub ściśle naukowym, ale żadna odpowiedź nie może wyczerpać niezgłębionej Tajemnicy leżącej u ich podstawy. Zasadę tej tajemnicy nazywamy zasadą Tożsamości faktycznej poszczególnej. Jedyną sferą, która jest od niej wolna, co do istoty swojej, jest Prawda Absolutna tak pogardzana dziś przez pragmatystów, wyrażająca granice Tajemnicy dla wszystkich istnień, przypuszczalnie nawet nieskończenie wyżej stojących od nas w ich hierarchji. Sztuka, jak to postaramy się wykazać, w istocie swojej, nie w nieistotnych jej elementach, jest wyrazem tej jedności każdego Istnienia Poszczególnego, w której przeciwstawia się ono wszystkiemu temu, co niem nie jest, całości Istnienia. Jednak mimo, że to co ją wywołuje wspólnem być musi dla wszystkich Istnień, forma, w której się ona objawia, nie obowiązuje całego Istnienia i dlatego Sztuka objęta jest wyżej wypowiedzianą zasadą Tożsamości Faktycznej Poszczególnej; geneza jej może podlegać naukowemu wyjaśnieniu, o ile naturalnie stanowisko inicjalne nie zaprzecza z góry tej możności. 

*****

Przeżywanie bezpośrednie przedstawia się nam jako związek funkcjonalny obustronnie zmienny naszego trwania, z rozciągłością samą dla siebie, czyli ciałem. Zależnie od tego, który z tych elementów uważamy za zmienną niezależną, a który za funkcję, możemy odróżnić stany bierne, stany oporu i stany czynne. O ile nie wiadomo nam, który z elementów jest funkcją, a który zmienną, o ile równowaga jest zupełną i żadne zewnętrzne działanie, ani silniejsze wewnętrzne odczuwania nie mącą przebiegu naszego trwania, znajdujemy się w stanie kontemplacji, sprzyjającemu najbardziej wystąpieniu uczucia jedności i związanego z niem metafizycznego niepokoju, przez jedność absolutną naszego trwania z naszą rozciągłością. Rozwój gatunku człowieczego, a prawdopodobnie i wszystkich gatunków istnień poszczególnych, postępuje w ten sposób, że na tle życia czynnego, przy łączeniu się indywiduów w grupy społeczne i różniczkowaniu się zajęć, coraz większa jest możliwość, względnie częstszego pojawiania się u pewnych osobników stanu kontemplacji, czyli rozmyślania. Dalej coraz większy wzrost intelektu doprowadza do skrystalizowania się pewnych następstw jakości oderwanych w następstwa względnie stałe, poczem z chwilą, kiedy znaczenie ich dla dalszego społecznego rozwoju przestaje być ważne, wartości te obumierają na korzyść automatyzacji społecznej.

Nie będziemy się zastanawiać na razie nad procesem tym historycznie, tylko przejdziemy do stanu rozmyślania takiego, jakim przedstawia się dla przeciętnie kulturalnego człowieka naszych czasów.

Życie zostawia nam ogólne biorąc, mało czasu na kontemplację. Stan rozmyślania, czyli jedności wewnętrznej, zmienia się u nas zbyt często na wypoczynek zupełny, podobnie jak u zwierząt. Nie trzeba się łudzić; pod wielu względami uspołecznienie równoznaczne jest z powrotem do stanu pierwotnego, jeśli chodzi o pewne indywidualne wartości.

Jednak nawet współczesny człowiek miewa chwile, kiedy wszystko wydaje mu się nie tak znów prostem i jasnem. Stany te jednak są tak lotne i nikłe, tak nieuchwytne, życie z całym aparatem obowiązków i zajęć i przepracowaniem tak gwałtownie każe nam dzień przepędzać, że nawet jeśli jakość jedności wystąpi już nie jako taka, lecz jako lekkie tylko dziwaczne zabarwienie jakiegoś kompleksu jakości innych, moment taki, jako odrywający nas od codziennych zajęć, szybko bywa stłumiony mimowoli, automatycznie, lub nawet świadomie. Chwile takie znajdują odrazu swoje miejsce w już zmartwiałych, lub martwiejących systemach religijnych, lub w najlepsym razie pobudzają do przejrzenia dawnego lub współczesnego filozoficznego „menu“, do zasklepienia się w danym,  wybranym systemie pojęć i do żonglowania nim i automatycznie według praw logiki, a czasem wbrew tym prawom; w każdym razie bez istotnego zrozumienia całej głębi ich znaczenia. Niektórzy spełniają przepisy religijne nie odczuwając żadnych mistycznych stanów, jak automaty; inni mętnie wierzą w filozofię, jako syntezę nauk; wielu „zajętych dobrem całej ludzkości”, nie rozumie prawię o co rzecz idzie, jeśli ich pytać o ich metafizyczne wyznanie wiary. Stan jedności naszego „ ja “ występuje również w chwilach opanowania przez jedno, bardzo natężone uczucie, np. strachu, bólu, lub radości; ale właśnie wskutek tego, że jedyną treścią trwania jest wtedy to dane uczucie, nie może tam być miejsca na uświadomioną jedność jako taką i stan taki jedynie jako wspomnienie może być przyczyną niepokoju metafizycznego, nigdy zaś bezpośrednio w samej chwili trwania. 

Oprócz wyżej opisanego, spontanicznego pojawiania się metafizycznego niepokoju w stanie czystym, co następuje czasem jedynie w chwili zasypiania, lub budzenia się, kiedy jeszcze żadne z gotowych wyobrażeń przyszłego dnia o ściśle określonym programie nie wtargnęło do tajemniczych gąszczy naszej świadomości, można jeszcze wywołać te zjawiska przez pojmowanie pewnych koncepcji wyższego rzędu, np. wmyślając się w nieskończoności przestrzeni w związku z astronomją, starając się pojąć aktualną nieskończoność Istnienia. Jest to połączone z pewnem unicestwieniem nas samych w nieskończonych otchłaniach wrzechświata: zatraceniem poczucia indywidualnego istnienia przez jego niezmierne spotęgowanie. Jedyną jednością samą dla siebie jesteśmy my sami, ale pewne związki jakości w trwaniu lub przestrzeni mogą dla nas przez swoją stałość, lub prawidłowość następstwa być symbolami, wyrażającymi bezpośrednio jedność naszą własną i całego Istnienia; mogą być powodem wystąpienia metafizycznego niepokoju. W ten sposób możemy mówić o formach zewnętrznych jedności w wielkości, które układają się w ten sposób jednolity dla ich twórcy, jako wyraz bezpośredni jego metafizycznych uczuć i mogą przez działanie na innych uczucia te wywoływać, oprócz tego, że mogą być w naszej rzeczywistej przestrzeni inne Istnienia Poszczególne, lub oddzielne rozciągłości, posiadające również ten charakter jedności, tylko w mniejszym stopniu; jedność ich nie będzie tak abstrakcyjna, niezależna od ich użytkowości, lub innego życiowego znaczenia. Przykłady tych ostatnich przejawów możnaby mnożyć w nieskończoność, zaczynając od pomruku gniewnego, dzikiego zwierza, kończąc na mowie posła w parlamencie; od znaków wyrzynanych na korze drzew dla orjentacji, do książki, traktującej o różniczkowych równaniach; od gniazd ptaków i owadów, do naszych maszyn i instrumentów. Każden z tych przejawów, na równi z rozciągłościami Istnień Poszczególnych, może posiadać dla nas cechę jedności w wielości; jedne bezpośrednio przez samą swoją formę zewnętrzną, inne dopiero po zrozumieniu ich wewnętrznej budowy. Moglibyśmy założyć, jako istniejący, gatunek Istnień Poszczególnych bardzo wysoko postawiony w hierarchji istnień, zadawalniających się jedynie praktycznym celem swoich tworów i tą minimalną, wewnętrzną, celową ich jednością, w odróżnieniu od jedności zewnętrznej, formalnej, będącej drugorzędnym wynikiem pierwszej i niekoniecznie z tą pierwszą bezpośrednio danej, bez rozumowego wniknięcia w istotę danego tworu. Zasadniczą cechą dzieł sztuki jest jedność w wielości bez względu na to jakie są elementy tej wielości i jakim sposobem osiągnięta jest ich jedność. Tę właśnie cechę jedności nazywamy pięknem danego tworu; pojęcie to może stosować się i do dzieł sztuki, i do innych tworów, z tem, że w życiu odnosimy je przeważnie do tych, od których suma wrażeń posiada zabarwienie przyjemne, na mocy właściwości nam wrodzonych, lub nabytych. Różnica między dziełami sztuki, a innemi tworami pięknymi, jest różnicą stopnia i możemy pomyśleć uszeregowanie i jednych i drugich w pewną ciągłość, w której granica ścisła między jednemi a drugimi nie da się przeprowadzić, jakkolwiek wyjęte w dostatecznej od siebie odległości dwa elementy możemy zawsze określić: jeden jako twór praktyczny, drugi, jako dzieło sztuki, Różnica pomiędzy dziełami Sztuki, a innymi tworami polega na tern, że w pierwszych wyrażenie jedności w wielości jest celem samo w sobie, gdy w drugich jest wynikiem ubocznym. Podobnie jak można komuś wytłomaczyć piękno danej maszyny robiącej na pierwszy rzut oka wrażenie nieznośnego chaosu, można również w pewnych granicach wytłomaczyć komuś piękno danego dzieła sztuki, którego ten ktoś nie pojmuje. Jest to jednak o wiele trudniejsze, ponieważ nie możemy odnieść się do pomocy czystego rozumu. 

Należy odróżnić zadowolenie estetyczne czysto zmysłowe, dające się sprowadzić do przyjemności powierzchownej, jaką nam może dać równie dobrze zaspokojony głód lub pragnienie, od tego głębokiego zadowolenia estetycznego, które daje nam poczucie jedności w wielości jako takiej, pobudzając w nas uczucie metafizyczne. Niekoniecznie, jako takie, przyjemne kombinacje jakości mogą być powodem tego uczucia i powierzchowna, czysto zmysłowa przyjemność nie jest wcale koniecznym warunkiem estetycznego zadowolenia. 

Wzrastanie intensywności metafizycznego estetycznego zadowolenia jest bezpośrednio dane i mierzy się tem, na ile wyraźnie jakość jedności występuje na „tle zmięszanem" na niekorzyść innych jakości, a maksymalne natężanie, będzie to w granicy zniknięcia świadomości, czyli przerwa w trwaniu, co również zachodzi przy innych bardzo silnych napięciach uczuciowych przyjemnych lub nieprzyjemnych. 

O ile przeżywanie niepokoju metafizycznego samego w sobie może mieć zabarwienie nieprzyjemne przez odwartościowanie wszystkiego w zetknięciu z nieskończonością i tajemnicą albo śmiercią i musi doprowadzić do jakiegokolwiek pojęciowego przerobienia tego stanu w celu uniknięcia jego ujemnych skutków, o tyle przeżycia tego rodzaju, bezpośrednio wywołujące twórczość artystyczną, są pozbawione przez jedność, zobjektywizowaną w dziele sztuki, tego potwornego w swej istocie uczucia samotności i jedyności Istnienia Poszczególnego w nieskończonej całości Istnienia. Twórczość artystyczna jest bezpośredniem potwierdzeniem prawa samotności, jako tego, za cenę czego istnienie wogóle jest możliwem, i to potwierdzaniem nietylko dla siebie, ale i dla innych Istnień Poszczególnych, tak jak ono samotnych; jest potwierdzeniem Istnienia w jego metafizycznej okropności, a nie usprawiedliwieniem tej okropności przez stworzenie systemu pojęć łagodzących, jak to jest w religji, lub systemu pojęć, wykazującego rozumowo konieczność takiego, a nie innego stanu rzeczy dla Całości Istnienia, jak to ma miejsce w filozofji. To samo odnosi się do tych, którzy jedność Istnienia i swoją w niem samotność pojmują poprzez jedność formy, stanowiącą stworzone już dzieło sztuki. Widzimy stąd, że forma dzieła sztuki jest jego jedyną treścią istotną — niema w niem formy i treści oddzielnej, stanowią one absolutną jedność. Kto nie pojmuje sztuki w ten sposób jest nieszczęsnym kaleką, ale należy go uczyć tak pojmować, jak się uczy chodzić paralityków. Wyrzekanie się bowiem uczuć metafizycznych czyni nas, mimo całego uspołecznienia, bardziej podobnymi do zwierząt, niż się nam wydaje.

keyboard_arrow_up